Recenzja filmu

Legenda Ochi (2025)
Isaiah Saxon
Helena Zengel
Willem Dafoe

Stand by Me

Amerykański reżyser odrobił lekcje z inteligencji emocjonalnej, przez co jego debiut jest więcej niż tylko kolejną historią o przygodach szukającej siebie nastolatki. "Legenda Ochi" to przede
Stand by Me
Zerkający na nas z fotosów "Legendy Ochi" pocieszny stworek budzi natychmiastowe skojarzenia z puchatym bohaterem kultowego filmu Joe Dantego "Gremliny rozrabiają" (1984), a towarzysząca mu nastolatka stanowi swoistą zapowiedź konwencji coming of age. Od początku dużo rzeczy brzmi tu znajomo i rzeczywiście – rozpoczynający przygodę z pełnym metrażem Isaiah Saxon swój debiut częściej szyje z cytatów niż z oryginalnych pomysłów. Jednak dzięki charakternym postaciom, osadzeniu narracji na mapie bolączek współczesnego świata oraz wsparciu studia A24 udaje mu się stworzyć trzymające uwagę widowisko. Pytanie, w jakim stopniu spełnione i zapadające w pamięć. 


Za górami, za lasami, żyła nastoletnia Yuri (Helena Zengel), wychowywana samotnie przez ojca, Maxima (Willem Dafoe),  który organizuje regularne krucjaty w głąb lasu celem wytropienia i zabicia Ochi – dzikich istot odpowiedzialnych za śmierć wielu mieszkańców osady (przynajmniej według deklaracji starszyzny). Opętany żądzą zemsty mężczyzna z determinacją szkoli zatem wiejskich chłopców, w tym najstarszego z nich, osieroconego i mieszkającego z nim Petro (Finn Wolfhard), upatrując w nim swojego następcę. Ubolewając, że sam nie ma potomka płci męskiej, Maxim traktuje Yuri jak syna – zabiera ją na wyprawy, wyposaża w broń i oczekuje od niej wojowniczej postawy. Pod maską twardzielki dziewczyna skrywa jednak wrażliwą naturę, zagubienie, a także ból wywołany porzuceniem w dzieciństwie przez matkę, Dashę (Emily Watson). Kiedy pewnego dnia znajduje uwięzione we wnykach maleństwo Ochi, nie zastanawia się długo nad udzieleniem mu pomocy. Dziewczynka wyrusza w dzicz, by zwrócić włochatą pociechę rodzinie, marząc jednocześnie o odszukaniu własnej rodzicielki. 


Saxon wykorzystuje nostalgiczny motyw więzi między dzieckiem i zwierzęciem, znany chociażby z "E.T." (1982) Stevena Spielberga czy "Uwolnić orkę" (1993) Simona Wincera. Według sprawdzonego przepisu dodaje element pomocy istocie spoza systemu w powrocie do jej środowiska. Za antagonistę nie służą mu jednak chciwi akcjonariusze, karierowicze czy wojsko, ale napędzany obsesjami mężczyzna, pan własnej wizji, otaczający się słabszymi od siebie. Człowiek nieradzący sobie z emocjami, wymyślający bajki i umiejętnie – do czasu – sprzedający je otoczeniu, stosujący jako narzędzie kontroli strach. Gdyby jeszcze miał pomarańczowy odcień cery i blond włosy… Maxim nie jest jednak typowym, wypranym z moralności czarnym charakterem, ale jedynie kolejną nieporadną ofiarą toksycznej męskości. Częściej budzi politowanie niż niechęć. Karykaturalne szaty, konwencja opowieści oraz niesłabnący urok Willema Dafoe'a co prawda łagodzą jej niebezpieczny wymiar, niemniej twórca wyraźnie wskazuje palcem źródło problemów świata, jednocześnie (dość głośno) podpowiadając kierunek zmian. 

Amerykański reżyser odrobił lekcje z inteligencji emocjonalnej, przez co jego debiut jest więcej niż tylko kolejną historią o przygodach szukającej siebie nastolatki. "Legenda Ochi" to przede wszystkim opowieść o nieumiejętności komunikowania emocji, ignorowaniu tego, co boli lub/i przebieraniu niewypowiedzianego w elementy destrukcyjne – na poziomie osobistym i społecznym. To opowieść o toksycznej męskości, potrzebie odwagi do samodzielnego myślenia i kwestionowania tego, co mówią ludzie mający nad nami jakąkolwiek formę władzy. To film także o wadze dobroci, zawsze, nawet w środku toksycznego systemu. Słowa, które Yuri wypowiada do Finna – "Jesteś miły tylko wtedy, kiedy nikt nie patrzy" – demaskują, że w obrębie maczystowskiego kanonu łagodność postrzegana jest jako coś wstydliwego. W końcu w świecie rządzonym twardą męską ręką obecność drugiego człowieka wymaga założenia maski nieprzepuszczającej żadnej słabości. Saxon zdejmuje te maski jedną po drugiej, jednak na tyle subtelnie, abyśmy nie utonęli w taniej dydaktyce. 


Niestety nie wszystkie kropki w tym tzw. "high concept" łączą się w logiczną całość. Fabularne skróty i mętna ekspozycja postaci utrudniają emocjonalne wejście w opowieść (co dla niektórych może być oczywiście plusem). Saxonowi brakuje również twórczej odwagi do podążania własnymi, a nie jedynie wydeptanymi ścieżkami – choć finalnie udaje mu się i rozbawić, i wzruszyć, dzięki czemu stworzył film atrakcyjny także dla dorosłego widza. Pomaga mu w tym mocna obsada kreująca postacie niejednoznaczne, niejednokrotnie budzące skrajne uczucia, a przez to ciekawe. Jednak najbardziej elektryzuje warstwa wizualna: zdjęcia autorstwa również debiutującego w pełnym metrażu Evana Prosofsky’ego, pracującego do tej pory głównie przy wideoklipach takich twórców, jak Paul McCartney, Elton John, Lana Del Rey, Grimes czy Kamasi Washington. Buduje on wysmakowany, oldschoolowy klimat, dopełniony koronkową warstwą techniczną wykorzystującą do ożywienia pociesznych Ochi tradycyjne lalkarstwo i animatronikę.

W 2022 roku w filmie "Sekretny alfabet" Violet Du Feng i Qing Zhao udokumentowały zjawisko odrębnego języka wytworzonego przez kobiety w chińskiej prowincji Hunan. Miał on być sprzeciwem wobec przemocowej ręki patriarchatu, dawać psychologiczne schronienie ofiarom agresji domowej i budować sieć siostrzeństwa. W "Legendzie Ochi" język również ma ogromne znaczenie. Służy do komunikacji emocji i niesie ze sobą element terapeutyczny czy wręcz wyzwoleńczy. Posługują się nim kobiety – nie ze względu na magiczne moce, ale na gotowość na inne, otwartość, ciekawość, odwagę – cechy, które z biegiem akcji coraz chętniej podpatrują męscy bohaterowie, niemniej przecież zmęczeni dźwiganiem bagażu nakładanych na nich oczekiwań. Klucząc między historią o dorastaniu, radzeniu sobie z odrębnością i niedopasowaniem do świata, z własnymi emocjami i traumami, Saxon przygląda się swoim bohaterom bez elementu oceny, z troską i zrozumieniem, że uratować nas może tylko empatia i uważne słuchanie siebie nawzajem bez strachu przed ośmieszeniem czy utratą części siebie.  
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?